Nr 6

Ekologiczne inicjatywy – przewaga na rynku czy greenwashing?

Wymagania klientów zmieniają się szybciej niż pokolenia. Przechodzimy w tryb usług zdalnych oraz chcemy identyfikować się z firmami, które opowiadają się po stronie istotnych dla nas wartości. Odpowiedzią na zmieniający się świat, są firmy, które wyprzedzają te oczekiwania
i stawiają sobie ambitne cele. O ekologicznych inicjatywach, greenwashingu, edukacji oraz o wizji na 2030 rok – z Joanną Erdman – Wiceprezeską Zarządu Banku ING, rozmawia Joanna Kowieska.

 

Joanna Kowieska: Niedawno (24 września 2021) ulicami ponad dwudziestu największych miast Polski, ale również i świata, przeszedł Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Młodzi przekonywali, że kryzys klimatyczny to kryzys praw człowieka i kryzys wspólnoty. Kto ma Pani zdaniem największy wpływ na to, jaka przyszłość czeka tych młodych ludzi? Co mogą zrobić firmy, instytucje, samorządy?

 

Joanna Erdman: Zanim odpowiem wprost – przede wszystkim bardzo się cieszę, że istnieją takie inicjatywy, jak Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, które płyną ze strony młodych osób, bo to one będą bardziej niż my, doświadczały niekorzystnych zmian środowiskowych, jeśli te zmiany nie zostaną ograniczone lub zneutralizowane. Przechodząc do Pani pytania, to myślę, że tu jest duża rola dla wszystkich uczestników rynku – dla firm, organizacji pozarządowych, a przede wszystkim dla regulatorów. I ogromna rola rządów w kontekście współpracy międzynarodowej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że bez tych uczestników rynku, bez dobrej koordynacji działań pomiędzy nimi, niewiele się zadzieje. Równie ważna jest warstwa oddolna, czyli to, w jaki sposób my, jako konsumenci, zachowujemy się na co dzień. Czy nasze wybory produktów i usług są świadome? Czy w trakcie podejmowania decyzji zwracamy uwagę na tematy środowiskowe? To jest kolegialna odpowiedzialność i zadanie dla wielu uczestników rynku.

 

JK: W swoich działaniach dużą wagę przywiązujecie do edukacji – zarówno tej na poziomie technologicznym i biznesowym, jak i edukacji młodszych pokoleń. Jakie są Wasze założenia skierowane właśnie do najmłodszych?

 

JE: Najważniejsza jest edukacja, która zaczyna się od najmłodszych lat – w wieku przedszkolnym, czy wczesnoszkolnym – a potem jest kontynuowana. Widzimy, że nawyki i postawy rodzą się bardzo wcześnie i jeśli są odpowiednio wzmacniane, jeśli pojawią się bodźce zachęcające do ich pielęgnowania i rozwijania, potrafią wpływać trwale i pozytywnie na otoczenie. Edukacja skierowana do młodych, oczywiście jest odpowiednio dostosowana do ich wieku i potrzeb. Skupiamy się w niej na pozytywnych przykładach. Pokazujemy, co my sami możemy zrobić, dokonując wyborów na co dzień. Zaczynając od prostych rzeczy w gospodarstwie domowym – jak oszczędzać wodę, że należy zakręcać kran, jak się myje zęby, jak segregować śmieci, na czym polega idea zero waste, na czym polega idea gospodarki obiegu zamkniętego w mikro skali. Wydaje mi się, że jeżeli nakreślimy młodym ludziom ten kontekst
i pokażemy, że wpływ zaczyna się w ich mikroświecie, uwrażliwimy ich też na tematy wielkoskalowe, jak zanieczyszczenia rzek czy utylizacje odpadów. To jest na pewno kierunek, który chcielibyśmy promować. Myślę, że dużo dobrego płynie z tego, co robi ING jako korporacja w zakresie redukowania swojego śladu węglowego. Jesteśmy świadomi swojego wpływu na środowisko i otoczenie. Tego negatywnego również, dlatego podejmujemy działania, aby edukować naszych pracowników i klientów. To są wielowarstwowe działania, ale siła płynie właśnie ze zróżnicowania i integracji bodźców.

 

JK: Każdą zmianę warto zacząć od siebie. Poszliście tym tropem, zobowiązując się do zmian technologicznych w budynkach banku, stworzenia murali pochłaniających CO2, czy zasiania łąk kwietnych. Ostatnio w Katowicach, tuż obok Waszej centrali zamieszkało 24 tys. pszczół. Czy czujecie się inspiratorem zmian, od którego powinni czerpać też inni?

 

JE: Mamy nadzieję, że udaje nam się skutecznie inspirować otoczenie, bo kluczowym celem jest konkretny, pozytywny wpływ na środowisko. Oczywiście zależy nam, aby konsekwentnie realizować działania i móc wymagać od innych, jeśli wymagamy od siebie. Wspomniane przez Panią inicjatywy
tj. zalesianie, łąki kwietne, ule, zbiorniki na wodę retencyjną czy murale są bardzo potrzebne. Dużo zależy od tego, jak my wewnętrznie, w naszych budynkach i w naszych pracowniczych społecznościach, gospodarujemy zasobami – papierem, wodą, plastikami i czy świadomie przesuwamy się w kierunku redukcji niekorzystnego wpływu. Tak się dzieje i mówię to z przyjemnością. Dlatego, że jesteśmy motywowani również przez naszych pracowników, którzy są świadomymi uczestnikami procesów rynkowych i wymagają tego od nas, jako swojego pracodawcy. Ten element pojawia się coraz częściej również w rekrutacjach – możliwość zaoferowania pracy w miejscu, które troszczy się o redukcję swojego śladu węglowego i działa prośrodowiskowo. Jeśli nasze działania kogoś zainspirują to wspaniale, ale nazwijmy to raczej efektem ubocznym, bo naszym głównym celem jest autentyczna redukcja śladu węglowego i działanie na korzyść środowiska.

 

JK: Coraz więcej mówi się o tzw. greenwashingu, czyli działaniach marketingowych, które mają być chwytem promocyjnym, a nie realną zmianą. Tym bardziej cieszy fakt, że działacie autentycznie i realnie. Waszą odpowiedzią na zmiany zachodzące w świecie jest nowa Deklaracja Ekologiczna Grupy Kapitałowej ING. Jednym z jej założeń jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2030 roku – czym dokładnie będzie się ona przejawiać oraz w jaki sposób chcecie ją osiągnąć?

 

JE: Sama deklaracja nie jest dla nas nowym dokumentem, bo po raz pierwszy taki dokument pojawił się w grudniu 2017 roku. Wtedy przede wszystkim koncentrowaliśmy się na aktywach czy profilu aktywów, które będziemy finansowali. I równie mocno powiedzieliśmy wówczas, chyba najmocniej na rynku, czego nie będziemy finansowali. I były to – kolokwialnie zdefiniowane – aktywa węglowe.
W tamtym momencie to był przełomowy komunikat i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie to miało dla nas konsekwencje biznesowe – pozytywne w sensie otwartej deklaracji o działaniach ekologicznych, ale również negatywne. Pojawiły się zarzuty, że nie wspieramy polskiej gospodarki. Wiadomo, że spółki węglowe to głównie kopalnie. To był rok 2017 i na tamten moment wydawało nam się, że to jest konkretnie zadeklarowane stanowisko. Od tego czasu transformacja bardzo przyspieszyła i obserwujemy z jednej strony wzmożoną aktywność regulatorów, a z drugiej autentyczną potrzebę, która płynie ze strony naszych klientów detalicznych i korporacyjnych, żeby pewne działania przyspieszać i intensyfikować. Stąd odświeżenie dokumentu, który został w nowej formule zakomunikowany w lipcu tego roku. Kontynuujemy cele ogłoszone w 2017 – redukujemy naszą ekspozycję na aktywa węglowe i rzetelnie tę redukcję monitorujemy, ale dodajemy też cele w innych branżach, np. tytoniowej, produkcji czy uprawy oleju palmowego, itp. Obserwujemy scenariusze zagrożeń klimatycznych i widzimy, z których obszarów powinniśmy się stopniowo wycofywać. Deklaracja ekologiczna będzie żyjącym dokumentem i będzie odświeżana, aby odzwierciedlić regulacje i zmieniające się oczekiwania konsumentów. Nasz nowy dokument to odpowiedź na potrzebę spojrzenia na temat właśnie w świetle postępujących zmian.

 

JK: Czy taka deklaracja i wartości, z którymi identyfikuje się bank, mogą być przewagą konkurencyjną?

 

JE: Mogą, choć jest jeden warunek. Dziękuję, że Pani wspomniała wcześniej o elemencie greenwashingu, bo to może być pułapka – składa się pewnego rodzaju obietnice i kreśli się wizje wsparcia transformacji albo zaangażowania w zielone projekty, ale potem powinien przyjść etap „sprawdzam”, czyli rozliczenia się z tego, co rzeczywiście udało się zrobić. Czy przesuwamy się
w kierunku zero emisyjności, czy redukujemy swoją ekspozycją na brunatne, węglowe aktywa? Równocześnie z komunikacją celów, czy poziomu ambicji, a takim dokumentem jest deklaracja, powinno przyjść też rozliczenie się z realizacji tych celów. To eliminuje greenwashing i pozwala budować lepszą pozycję konkurencyjną. W ten sposób wzbudza się zaufanie, staje się wiarygodnym.

 

JK: Czy poprzez przynależność do danej firmy, w tym przypadku banku, współcześni konsumenci mogą demonstrować bliskie sobie wartości? Czy oprócz przewagi konkurencyjnej, to może mieć inny pozytywny skutek?

 

JE: Jak najbardziej i ta tendencja niezwykle mnie cieszy. Jeżeli system wartości korporacyjnych komunikowanych na zewnątrz, jest spójny z tym, czego oczekują nasi klienci, to doskonale. To jest warunek wstępny do tego, żeby rozwijać się i rosnąć, a biznesowo przynosić wartość dodaną. Jeżeli jednak w tych systemach pojawia się konflikt, to – z uwagi na coraz wyższy poziom świadomości klientów – w którymś momencie nastąpi blokada i biznes przestanie być postrzegany jako ten, który tworzy dla nich wartość.

 

JK: Tegorocznym tematem Open Eyes Economy Summit są GeneRacje. Jak zmieniło się podejście ostatnich pokoleń do bankowości?

 

JE: Nowe pokolenia są coraz bardziej świadome zarówno możliwości technologicznych, jak i swojego wpływu na docelowy kształt produktu. Jest to pokolenie bardzo zaawansowane technologicznie,
w związku z tym bank musi sprostać oczekiwaniom i spełnić potrzeby w tym obszarze. W tej chwili tendencje na rynku przesuwają się w kierunku wykorzystania kanałów zdalnych i my musimy za tym nadążać, a właściwie wyprzedzać oczekiwania dopasowując naszą ofertę. Co więcej, klient, korzystając z usług danej instytucji finansowej i dokonując wyboru, chce mieć pewność, że działa ona w zgodzie
z wartościami, z tym, co komunikuje na zewnątrz, jest prośrodowiskowa, ma transparentny przekaz,
a tematy ESG (ang. environmental, social and corporate governance) są dla niej priorytetowe.
Te oczekiwania płyną zwłaszcza od młodego pokolenia i pozwalają na transformacje systemu wartości całego sektora bankowego i finansowego.

 

JK: Na koniec chciałabym zadać pytanie bardziej personalne i zapytać o przyszłość – jak sobie Pani wyobraża świat w 2030 roku?

 

JE: 9 lat, to dużo i mało! Jestem realistką mocno osadzoną w tematach ESG i środowiska, dlatego zdaję sobie sprawę z tego, jak dużo jest do zrobienia. Nie buduję przed sobą takiej wizji, w której wszyscy ze spokojem będziemy patrzeć w przyszłość, bo wiem, jak długa jeszcze droga przed nami. Chciałabym, żeby było spełnione pewne minimum – żebyśmy mieli świadomość, jak swoimi wyborami i działaniami wpływamy na środowisko i klimat, co zostanie po nas dla przyszłych pokoleń; żebyśmy nie kwestionowali badań naukowych i wpływu zmian klimatycznych, a zaczęli wspólnie działać.

 

JK: To smutna prawda, że nadal dyskutuje się z nauką

 

JE: Nauka nie jest demokratyczna, po prostu pokazuje wyniki konkretnych pomiarów i badań
– w zasadzie trudno dyskutować z liczbami, a wciąż są one kontestowane. Myślę, że to jeden z blokerów dużej transformacji w kierunku zielonym i chciałabym, żeby świadomość społeczna się poprawiała. Mam nadzieję, że 9 lat to będzie wystarczający czas, aby pójść w tę stronę. Dlatego tak ważna jest edukacja, nauka podstawowych zachowań prośrodowiskowych, proklimatycznych, bo jeśli zaszczepimy takie postawy na wczesnym etapie, potem powinno być łatwiej. To jest taki zestaw moich małych marzeń na te 9 lat!

 

JK: Piękna klamra nam się pojawiła w tej rozmowie – wracamy do początku, czyli do tego, co najważniejsze, do edukacji!

 

Autor artykułu: Joanna Kowieska.