Nr 1

Europa już nigdy niczego nie wyrzuci

Unia Europejska ma nowy plan – zamierza wyeliminować marnowanie surowców. Dziś tracimy rocznie ok. 600 mln ton surowców zawartych w odpadach. Zmiana tego stanu to wyzwanie dla całej gospodarki unijnej, nie tylko tej zajmującej się odpadami.

Jest tak: w kopalniach wydobywamy surowce, z nich powstają produkty kupowane przez konsumentów, którzy po wykorzystaniu wyrzucają je do kosza, skąd najczęściej zużyty produkt jest wywożony na wysypisko odpadów. To obraz schematyczny, ale dotyczy ogromnej części dóbr: ubrań, komputerów, butelek na napoje, samochodów czy mebli.

W ten sposób co roku marnujemy w Unii Europejskiej 600 mln ton surowców zawartych w odpadach, których nie przetwarzamy. Jedynie ok. 40 proc. śmieci (to średnia w UE) podlega jakiejś formie wtórnego wykorzystania. W krajach, gdzie poziom ten sięga 80 proc., surowce albo są wykorzystywane w nowych produktach, albo spalane lub przetwarzane w inny sposób, by uzyskać energię cieplną, elektryczną bądź biogaz. Są jednak takie państwa, jak Bułgaria albo Rumunia, gdzie poziom recyklingu nie przekracza 5 proc. W Polsce niedawno przekroczyliśmy próg 30 proc.

Ambicją krajów Unii Europejskiej jest osiągnięcie w 2030 r. odzysku surowców z odpadów na poziomie średnio 65 proc. (przy czym odzysk opakowań ma sięgać 75 proc.). Na wysypiska mamy wtedy wysyłać nie więcej niż 10 proc. wyprodukowanych odpadów.

To ogromne wyzwanie, dlatego w przyszłości cykl życia produktów powinien wyglądać zupełnie inaczej, a wszystko musi się zmienić już na etapie produkcji. Wydobyte surowce mają trafiać do firm, które tak projektują swoje urządzenia, by istniała możliwość ich naprawy.

Dziś zminiaturyzowane urządzenia, najczęściej elektroniczne, konstruowane są jako rzeczy jednorazowego użytku. W razie awarii kupuje się po prostu nowe, bo naprawa jest albo niemożliwa, albo jej koszt przewyższa wartość urządzenia. Tak jest choćby w przypadku słuchawek. Awaria głośnika lub złamanie kabłąka trzymającego je przy uszach oznacza konieczność kupna nowych. Od tego modelu zaczynają odchodzić pierwsi producenci, jak znana firma Pioneer, oferująca słuchawki z elementów, których wymiana jest opłacalna. Podobne kroki podejmuje też Phillips. Na razie ambicją firmy jest wypuszczenie w ciągu kilku najbliższych lat odkurzaczy, których obudowy będą w 100 proc. wymienne i naprawialne (obecnie tylko niektóre elementy można zastąpić), a co więcej – plastik ma pochodzić wyłącznie z odzysku.

Nie będzie to takie proste, bo plastik używany do produkcji obudowy odkurzacza ma inne parametry niż np. ten wykorzystywany przy wytwarzaniu długopisów czy opakowań. Komisja Europejska zapowiedziała więc wprowadzenie jednolitych w całej Unii standardów dotyczących tworzyw sztucznych, by z jednej strony ograniczyć mnogość odmian plastiku, a z drugiej ułatwić jego odzysk.

Korzyści ekonomiczne mogą być ogromne. Koszt ponownego wytworzenia telefonów komórkowych spadłby o połowę, jeśli łatwiej byłoby rozkładać je na części. Gdybyśmy zbierali 95 proc. zużytych telefonów komórkowych, mogłoby to przynieść oszczędności w kosztach materiałów wysokości ponad 1 mld euro rocznie (dziś zbieramy zaledwie kilka proc. tych urządzeń). Telefony komórkowe są niezłym przykładem wyzwania, przed jakim stoimy – zawierają ogromną ilość tzw. metali ziem rzadkich, szalenie kosztownych surowców wydobywanych w niewielu krajach świata (w większości na terenie Chin). Zatem powtórne wykorzystywanie metali ziem rzadkich nie tylko obniży koszty, ale też uniezależni Europę.

Zmiana podejścia do surowców i projektowania produktów wywoła pozytywne konsekwencje na rynku pracy. Powrót do urządzeń naprawialnych i niezawodnych nie ograniczy bowiem liczby miejsc pracy w zakładach produkcyjnych, ponieważ liczba konsumentów będzie stale rosła. Raport brytyjskiej organizacji WRAP (Waste and Resources Action Programme) wskazuje, że wdrażanie polityki gospodarki zamkniętego obiegu tylko do 2030 r. doprowadzi do stworzenia w UE 3 mln nowych miejsc pracy. Będą to oczywiście w dużej mierze zajęcia związane ze zbieraniem i przetwarzaniem odpadów. Przede wszystkim oczekuje się jednak wzrostu zatrudnienia w warsztatach naprawczych (nawet milion nowych miejsc pracy) oraz w firmach zajmujących się wypożyczaniem i leasingiem produktów (tu może chodzić o kolejny milion etatów).

Ze względu na trwałość potrzeb związanych z naprawianiem produktów i przetwarzaniem surowców nowe miejsca pracy będą stabilne i mają szansę zredukować strukturalne bezrobocie o pół miliona osób (obecnie w UE bezrobotnych jest 10 proc., a więc ok. 25 mln, osób w wieku produkcyjnym).

W przypadku takiego kraju jak Polska kierunek rozwoju obrany przez Komisję Europejską powinien zostać przyjęty z radością. Polska nie zdążyła się bowiem pozbyć całego zaplecza miejsc pracy związanych z naprawianiem. – Kraje dawnego bloku wschodniego pod pewnymi względami będą miały łatwiej we wdrażaniu nowych celów unijnych. Kultura naprawiania i wieloletniego używania produktów jeszcze w nich nie wygasła, jak to się stało w części wysoko rozwiniętych krajów UE. Byle tylko zdążyły w odpowiednim momencie zawrócić ze ścieżki kultury konsumpcyjnej, jaką lata temu obrały kraje starej Unii – mówi Frank van Oort, profesor Erasmus Universi­teit w Rotterdamie. – Oczywiście wyzwaniem będzie dla nich wdrożenie odpowiednio wydolnej gospodarki odpadami i zarządzania surowcami. Pod tym względem mają wciąż wiele do zrobienia. Wspólnota unijna powinna jednak zrobić wszystko, by ułatwić wymianę wiedzy między naszymi krajami – dodaje.

pil