Nr 5

Integracja (nie asymilacja!) imigrantów na Pomorzu…

„Co możemy zrobić dla integracji – która tym różni się od asymilacji, że widzi wartość w tożsamości i kulturze pochodzenia imigrantów i chce ich widoczności we wspólnej miejskiej przestrzeni?”

Imigranci w Polsce i na Pomorzu to przede wszystkim Ukrainki i Ukraińcy – stanowią ok. 80–90 proc. „osób przyjezdnych” – ale licznie reprezentowani są też obywatele całego świata, od Niemiec po Nepal. Wśród nich są również uchodźcy – z Ukrainy (w tym z Krymu), Kaukazu, Azji Środkowej i wielu innych miejsc.

Jak wskazują różne raporty, m.in. przygotowany na zlecenie Fundacji Batorego Najnowsza migracja z Ukrainy do Polski: (nie)stały fenomen? – mamy bardzo często do czynienia z migracją cyrkularną, kiedy to Ukraińcy przebywają i pracują w Polsce przez sześć miesięcy w roku. W takich okolicznościach trudno mówić o integracji: ich życie toczy się w dwóch równoległych rzeczywistościach i jest silnie regulowane przez prawne procedury zatrudnieniowo-pobytowe, na które imigranci mają niewielki wpływ. Polska wymusza niejako ten (nie)stały fenomen, nie tworząc warunków dla stabilnego i długofalowego osadzenia imigrantów w naszych miastach i społecznościach lokalnych. Mówiąc „naszych” mam na myśli wspólne, wielonarodowe społeczności: w 600-tysięcznym Wrocławiu 100 tys. mieszkańców to Ukraińcy – i mówimy o przyroście w ciągu ostatnich 5 lat! Podobnie jest w wielu miastach, na przykładzie Gdańska i Pomorza możemy mówić o minimum 10-procentowej reprezentacji Ukraińców.

Jako zespół Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku, którym kierowałam w latach 2012–2018, mieliśmy do czynienia głównie z ludźmi, którzy już się w Gdańsku osiedlili lub mieli takie plany. To oni zgłaszali swoje trudności z „systemem”: zapisem dzieci do szkoły, brakiem informacji czy niemożliwością pozyskania meldunku lub PESELU, wykorzystywaniem przez pracodawców. Już przed 2015 rokiem, kiedy rozpoczęła się bardzo dynamiczna imigracja do Polski, wiadomo było, że „cudzoziemcom” (jak długo nowi mieszkańcy naszych miast, nie urodzeni w Polsce, pozostawać będą cudzoziemcami?) w naszych realiach żyje się trudno – społeczność przyjmująca i nasze instytucje imigrantów nie widzą i nie komunikują się z nimi, co skutkuje barierą dostępu do większości usług publicznych. Model Integracji Imigrantów w Gdańsku – miejską politykę mającą na celu umożliwienie imigrantom stanie się realną i zintegrowaną częścią naszego miasta – zaczęliśmy budować w 2015 roku. Trzeba tu wspomnieć śp. prezydenta Pawła Adamowicza, który bardzo chciał miasta otwartego i w pełni inkluzywnego; człowieka ciekawego innych, wsłuchującego się w historie zarówno uchodźców, jak i ukraińskich pracowniczek. Już po jego śmierci sąd ukarał TVP za materiał, który pokazywał Prezydenta i gdańską Radę Imigrantów na tle ksenofobicznych, nienawistnych treści: płonących samochodów, ataków, pogróżek.

Polityka integracyjna miasta może znajdować się na jednym z trzech poziomów. Pierwszy to uznanie: dostrzegamy imigrantów, ich obecność uznajemy za naturalną i korzystną, chcemy, by w naszym mieście pozostali. Drugi poziom to równe szanse: tworzenie takiego systemu instytucjonalnego oraz rynku pracy, które są włączające i dostosowane do potrzeb, a niekiedy także ograniczeń imigrantów (językowych, edukacyjnych czy zawodowych); nakierowanie na wyrównanie szans i antydyskryminację. Trzeci poziom to wynik dwóch pozostałych: partycypacja imigrantów, ich aktywność polityczna, reprezentacja, głos i wpływ. Łatwo mówić, trudniej zrobić – w brytyjskim „Vogue” w 2020 roku po raz pierwszy ukazała się okładka, której autorem jest czarny fotograf, Dario Calmese. Mówi on jasno: zmiana zależy od tego, czy ktoś dostanie szansę.

Gdańska polityka integracji jest wdrażana konsekwentnie, ale powoli; brak krajowej polityki integracyjnej rzuca samorządom kłody pod nogi, nie daje kompetencji i finansowania. Niemniej wiele jest do zrobienia i wiele podlega lokalnemu wpływowi. Zapoczątkowane właśnie prace nad polityką integracyjną Pomorza z ramienia marszałka Mieczysława Struka w oparciu o standard „Minimum w integracji” dają nadzieję na podstawową otwartość naszych instytucji i lokalnych społeczności. Bo trzeba zrozumieć, że żadne usługa, polityka czy projekt nie są wkluczające i otwarte same z siebie. Są one zaprojektowane dla Polaków, posiadają wiele niewidocznych barier i obostrzeń. Integracja także nie dzieje się sama – potrzebne są konkretne strategie, plany działania, wskaźniki, monitoring. Jeśli co dziesiąty mieszkaniec Pomorza to imigrant – czy taką reprezentację widzimy w domu kultury, biurze obsługi mieszańca, w projekcie organizacji pozarządowej, na ognisku, które organizujemy z przyjaciółmi? Odpowiedzmy sobie na te pytania, a potem zastanówmy się, co możemy zrobić dla integracji – która tym różni się od asymilacji, że widzi wartość w tożsamości i kulturze pochodzenia imigrantów i chce ich widoczności we wspólnej miejskiej przestrzeni.

Marta Siciarek – ukończyła psychologię międzykulturową i sinologię. Założycielka Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku, od 2016 współprzewodniczy pracom nad Modelem Integracji Imigrantów w Gdańsku. Koordynuje politykę migracyjną i integracyjną w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego oraz Obszarze Metropolitalnym Gdańsk-Gdynia-Sopot, w oparciu o tzw. Standard Minimum w Integracji. Tematykę integracji imigrantów ujmuje w perspektywie całościowej polityki spójności społecznej Pomorza: niwelowania wykluczenia i nierówności społecznych i gwarantowania podstawowych praw człowieka (ekonomicznych, socjalnych, zdrowotnych, kulturalnych) na poziomie lokalnym.