Nr 2

Rozliczamy Fairtrade

Czy rolnicy rzeczywiście zarabiają tyle, ile powinni? Czy podczas certyfikacji i poszukiwania klientów nie pojawia się korupcja? Czy Fairtrade naprawdę zmienia życie producentów rolnych? I najrzadziej padające pytanie: „Jak wyglądałby handel bez takich organizacji?”.

Dyktujący zasady moralne misjonarze uczciwości bardzo szybko stają się obiektami lustracji i krytyki. To oczywiście zdrowy przejaw życia społecznego – obywatelska kontrola i transparentność są niezbędne, jeśli chce się mówić o uczciwym handlu. Nie inaczej traktowana jest sieć Fair Trade. Krytyka jest w tym przypadku surowsza niż zwykle, ponieważ o alternatywnych organizacjach handlowych zaczęto dyskutować w Europie z pobudek czysto etycznych. Wszystko zaczęło się w 1944 roku, po podpisaniu z Bretton Woods porozumienia stanowiącego symboliczny początek wtedy nowej, a dziś owianej niesławą, epoki kapitalizmu.

Idee dotyczące uczciwego handlu mają swoje korzenie w XIX- i XX­‑wiecznych ruchach antykolonialnych. W swoich początkach organizacje zajmujące się alter­natywnymi (wobec porządku Światowej Organizacji Handlu – WTO) kanałami handlu bardzo chętnie odwoływały się do fikcyjnej postaci Maxa Havelaara. Ten tytułowy bohater napisanej pod koniec XIX w. książki Eduarda Dekkera był buntownikiem, który nie mógł pogodzić się z tym, jak traktowani byli pracownicy plantacji należących do Holenderskiej Kompanii Handlowej działającej w Indonezji. Havelaar zostawił swój świat, żeby pomagać Indonezyjczykom. Książka była jednym z pierwszych manifestów wskazujących wprost, że bogactwo Europy oparte jest na wyzysku.

Podstawy moralne ruchów Fair Trade są więc bardzo wyraziste. W połowie lat 60. XX wieku w Wielkiej Brytanii pojawiła się pierwsza poważna organizacja zajmująca się nie tylko opracowywaniem raportów, ale również handlem. Pod koniec lat 60. w Holandii powstał WorldShop, który wkrótce otworzył sieć przedstawicielstw także w Niemczech zachodnich. Sklepy te okazały się jednak przedsięwzięciem nazbyt niszowym, kojarzonym z subkulturą, dlatego w 1988 r. Fairtrade Labelling Organizations International wprowadziła do tradycyjnych sklepów pierwsze produkty oznaczone logotypem uczciwego handlu. Logo zawierało słowa: Max Havelaar. W 2002 r. zastąpiono je tym dzisiejszym. W ciągu ostatnich lat organizacje uczciwego handlu łączyły się i dzieliły, głównie z powodu zasad przyznawania różnych certyfikatów Fair Trade, ale zapewne także ze względów finansowych. W XXI w. handel produktami uczciwymi zaczął się rozwijać na ogromną skalę. W 2000 r. organizacje fair trade sprzedały dobra o wartości ok. 220 mln euro, a w 2015 r. sama tylko kawa fair trade kosztowała 8 mld zł. Dlatego już od początku tego wieku próbowano analizować, jaki jest realny wpływ przynależności do ruchu Fair Trade na komfort i jakość życia rolników, i sprawdzić, ile pozytywnych zmian może przynieść kampania wizerunkowa.

Jeden z podstawowych zarzutów dotyczy tego, że organizacja kontroluje ceny skupu produktów i sprzedaży do sieci handlowych oraz sklepów, ale nie weryfikuje cen, jakie pojawiają się na metkach. W efekcie nierzadkie są przypadki, gdy połowa ceny sklepowej to marża sprzedawcy detalicznego. Klienci często są gotowi zapłacić dużo więcej za gwarancję uczciwie wytworzonego produktu, ale rolnik otrzymuje kwotę niewiele większą, a zdarza się, że niższą niż na tradycyjnym rynku.

Fair Trade nie analizuje też wystarczająco szczegółowo danych dotyczących wydatków rolników i spółdzielni, nie ma więc dokładnych informacji o tym, jak pożytkowane są premie wynikające z funkcjonowania w ramach Fair Trade. Z kolei zestawienia pokazujące koszty przynależności do sieci Fair Trade (składki na marketing, certyfikacje, pracę zarządu spółdzielni itp.) mówią, że dla producentów są one bardzo dużym obciążeniem. Ostatecznie nie ma więc dowodów, że rolnicy zrzeszeni w Fair Trade mają wyższe dochody niż ci uczestniczący w rynku tradycyjnym. Badania z Tanzanii pokazały nawet, że dochód roczny rolników pracujących dla wielkich firm jest większy niż producentów
Fair Trade.

Krytycy wskazują również, że realne korzyści z uczestnictwa w sieci Fair Trade mają producenci z krajów średnio- i wysokorozwiniętych, dlatego w Kostaryce czy Ekwadorze uczciwy handel przyniósł rolnikom poprawę bytu, a w Kenii czy Ghanie nadal klepią biedę jak przed wieloma dekadami.

Rozliczenia działalności fundacji spod znaku Max Havelaar to jednak niemal wyłącznie strona finansowa. Analiza wpły­wu uczciwego handlu na życie rolników dotyczy przy tym tylko krótkich lub średnich okresów. Organizacji z 20­‑letnim stażem, jak AsoGuabo, jest niewiele. Jednak krytyka może też pokazywać zalety Fairtrade. Organizacja za każdym razem podkreśla, że wyższe ceny w sklepach to nie forma jałmużny, ale realia uczciwego handlu, zaś jej działalność opiera się nie tylko na podnoszeniu dochodów, ale także na edukowaniu. Lepsze efekty w bogatszych krajach są konsekwencją wyższej kultury ekonomicznej, rolnicy z Ameryki Łacińskiej dysponują większym kapitałem kulturowym i finansowym.

Krytyka Fairtrade wskazuje również na słabości marketingu organizacji – jest drogi i wciąż niewystarczająco efektywny. Mimo tych niedostatków zasady certyfikacji Fair­trade z wolna przyjmowane są jednak przez kolejne firmy, a pensje robotników na plantacjach systematycznie rosną.

Bartosz Piłat