Nr 1

Tylko szaleńcy nie piją wody z kranu

Do wody z kranu wciąż trzeba przekonywać, choć od lat wiadomo, że w całej Polsce można pić surową i zwykle całkiem dobrze smakującą kranówkę. Używanie wody z kranu jest dwieście razy tańsze niż kupowanie butelkowanej, a przy tym korzystne dla środowiska: odkręcając kran, zużywamy mniej plastiku i… mniej wody.

Niemal wszystkie firmy wodociągowe w większych miastach Polski prowadzą akcje zachęcające do picia wody z kranu. Podobnie jest i w innych miastach europejskich, gdzie kranówka przez bardzo wielu ludzi uznawana jest za niepijalną. Dlaczego? Lata temu powodem było przede wszystkim to, że chlorowana woda wodociągowa najzwyczajniej niemiło pachniała i kiepsko smakowała. Na wszelki wypadek zalecano przegotowywanie jej do picia. Tak było 30 lat temu.

Od tamtej pory zmieniły się i technologie stosowane przez firmy wodociągowe, i rurociągi. Ten skok jakościowy łatwo zauważyć właśnie w Polsce, gdzie w ciągu dekady doszło do wyrównania przepaści infrastrukturalnej dzielącej kraj od innych państw starej Unii Europejskiej. Większość gmin, wykorzystując wsparcie unijne, zadbała w tym czasie o modernizację swoich stacji uzdatniania wody i sieci wodociągów.

Paradoksalnie właśnie w tym okresie systematycznie rosła sprzedaż wody butelkowanej, wlewanej głównie do plastikowych pojemników. W 1990 r. w Polsce rozlewano 380 mln litrów wody, w 2016 było to już 5,3 mld litrów. Wychodzi więc na to, że w czasach kiepskiej wody z kranu piliśmy jej o wiele więcej niż obecnie. Na dodatek wtedy woda była rozlewana do butelek szklanych, niemal zawsze zwrotnych.

Moda na promowanie wody z kranu nie jest polskim wyjątkiem. Na półkach sieci sklepów spółdzielni Coop od dłuższego czasu można znaleźć tylko wodę mineralną. Baniaków i butelek z wodą źródlaną czy stołową nie ma. W ten sposób firma postanowiła zadbać o swój wizerunek, pokazując, że nie będzie sprzedawać czegoś, co można mieć wielokrotnie taniej i prosto z kranu.

O ile taniej? Na wodę w butelkach wydajemy w Polsce rocznie ok. 3 mld zł. Statystyczny Polak kupuje co roku ok. 70 litrów wody butelkowanej. Rzadko jednak czyta etykiety; kieruje się głównie ceną. Najczęściej wychodzi ze sklepu z wodą o jakości porównywalnej do kranówki. Za 200 zł nabywa zatem coś, co mógłby mieć za 1 zł, gdyby pił tylko wodę z wodociągów.

Przy okazji: zamiast co roku kupować 50 butelek PET, mógłby kupić jeden bidon za 40 zł i używać go codziennie, napełniając kranówką i dbając w ten sposób o środowisko. Przesada? Polacy wyrzucają na wysypiska 110 tys. ton butelek PET rocznie.

Ograniczenie zużycia plastikowych butelek to nie tylko zmniejszenie kłopotów z odpadami (recykling kosztuje, a wyrzucanie na wysypisko kosztuje horrendalnie), to przede wszystkim ograniczenie zużycia ropy naftowej – produkcja tworzyw sztucznych pochłania bowiem ok. 4 proc. rocznego wydobycia tego surowca. Jeśli pomyśleć o zastraszającym tempie, w jakim kurczą się ograniczone zasoby ropy, to zmniejszenie ilości produkowanego plastiku pozwoliłoby wydłużyć czas korzystania ze złóż ropy, wciąż bardzo ważnego surowca, o kilkadziesiąt lat.

Rezygnując z butelek PET, oszczędzamy jeszcze jeden ważny surowiec…  – wodę! Kiedy kupujemy butelkę z wodą mineralną (nie ma tu wielkiego znaczenia, czy mowa o butelce półlitrowej, litrowej czy półtora litrowej), zużywamy nie tylko to, co zostało do niej wlane, ale także to, co wykorzystano do jej produkcji. A jedna butelka PET to 26 litrów wody potrzebnej do rafinacji plastiku i wydmuchania butelki. Mówiąc jeszcze prościej: kupując zgrzewkę wody mineralnej, zużywamy tyle wody, ile przeciętny człowiek wypija przez miesiąc.

Pić wodę z kranu? Szaleństwem byłoby tego nie robić. Trzeba jednak najpierw wyjaśnić kilka rzeczy. Woda mineralna z kranu nie popłynie nigdy. Natomiast, owszem, jakość wody z kranu jest na poziomie wody stołowej sprzedawanej w pięciolitrowych baniakach; dorównuje też tzw. wodzie źródlanej z butelek.

Woda butelkowana bardzo rzadko jest wodą mineralną. Najczęściej to woda źródlana, a nierzadko taka sama jak ta z kranu. Spośród obecnych w polskich sklepach ponad 200 marek oferujących wodę butelkowaną tylko 30 sprzedaje taką, którą eksperci określiliby mianem mineralnej. Reszta to źródlane wody głębinowe, a czasem… woda z sieci wodociągowej nasycona minerałami. Żeby to sprawdzić, wystarczy przeczytać etykietę – musi ona zawierać informacje o składzie chemicznym (stopień i rodzaj mineralizacji) oraz wskazywać miejsce odwiertu, jeśli woda pobierana jest z natury. Jeżeli nazwy miejscowości nie ma, oznacza to, że woda jest sztucznie mineralizowana. Czasem dlatego, że jest zwykłą wodą z wodociągu, a czasem – żeby zachowała stały smak (ten naturalny może się zmieniać, czego klienci nie lubią).

Woda, która płynie z kranu, ze względów sanitarnych zawsze jest uzdatniana, a dzięki zastosowanym technologiom oczyszczania, jak ograniczanie chlorowania na rzecz promieni UV, jest też zwykle smaczna. W tych miejscowościach, gdzie lokalne wodociągi korzystają ze źródeł głębinowych, woda z kranu nie różni się niczym od źródlanej z butelki. O wiele częściej jednak pobiera się wodę ze źródeł powierzchniowych albo ze zbiorników wodnych, a więc z przefiltrowanej przez glebę deszczówki, która wymaga oczyszczania biologicznego i chemicznego.

Należy też pamiętać o tym, że butelkę z wodą mineralną powinniśmy opróżnić w dwa, maksymalnie trzy dni. Ewentualnie przechowywać ją w lodówce. Woda bowiem może się zepsuć. Im więcej minerałów, tym łatwiej o rozwój w wodzie różnych mikroorganizmów. Czy wodę z kranu wypijamy po tym, jak odstoi w szklance dwa dni? Nie. Dlaczego mielibyśmy więc robić tak z wodą z plastikowej butelki?

pil