Nr 4

Ursa Maior, czyli warzenie jak marzenie

Jest takie miejsce w Bieszczadach, w którym Agnieszka Łopata i Andrzej Czech zbudowali mały, rzemieślniczy browar. Nie byłoby w tym nic specjalnie dziwnego lub wyjątkowo oryginalnego, gdyby w Ursa Maior po prostu warzono dobre piwo. W końcu moda na hipsterskie, kraftowe piwa trwa już od jakiegoś czasu i raczej nie widać, żeby miał nastąpić jej zmierzch.


Ale w Ursa Maior nie tylko robią pyszne piwo. Zgodnie z klimatem trendu piwo rzemieślnicze powinno mieć odpowiednią oprawę. Nie wypada nie mieć ciekawego pomysłu na nazwę piwa. Pożądane jest zastosowanie czegoś w literackim stylu do komunikacji marki na etykietach, w menu itd. Mile widziany jest artystyczny, oryginalny projekt etykiety, butelki, reklamy. I Ursa Maior to wszystko ma. Atmosfera tajemniczej wielkiej niedźwiedzicy tworzy tożsamość browaru. Jego rozliczne produkty konsekwentnie rozwijają bieszczadzką myśl przewodnią: „Ursa Rejwach”, „Noc nad Otrytem”, „Deszcz w Cisnej” czy „Śnieg na Beniowej” to tylko przykłady bieszczadzkiej szkoły nazewniczej. Etykiety i plakaty Ursy są tak piękne, że ludzie kupują je na pamiątkę i wieszają na ścianach.

Wszystko to jest naprawdę super, ale i tak nie byłoby wystarczającym powodem do napisania artykułu do „Open Eyes Magazine”. Prawdziwa przyczyna tkwi gdzie indziej: ekologiczny i społeczny fioł, zaangażowanie i lekka obsesja na punkcie przyrody i jej ochrony.

Ursa Maior chwali się, że jest najbardziej ekologicznym browarem w Europie. Produkuje z energii słonecznej więcej prądu, niż sam zużywa. Zbiera deszczówkę (500 tys. l rocznie) i używa jej do regulowania gospodarki wodnej w swoim otoczeniu. Podlewa nią rośliny i zasila staw dla małych ropuszek żyjących na drzewach – rzekotek. Cały browar jest jednym wielkim obiegiem zamkniętym. Nawet z worków po słodzie robi się tu w ramach społecznie zaangażowanych warsztatów torby, co stanowi manifest silnie deklarowanej miłości do recyklingu i dawania rzeczom drugiego życia. Szycie tych toreb to sposób na zarabianie pieniędzy na wakacje przez okoliczną młodzież.

Nie zaskakuje fakt, że Ursa wspiera finansowo Pogotowie dla Niedźwiedzi i na wiele różnych sposobów angażuje się w ochronę przyrody nie tylko na swoim terenie. Centrum Ursy w Uhercach Mineralnych to skrzyżowanie browaru z galerią sztuki, salą koncertową i sklepem koncepcyjnym, w którym poza samymi piwami można nabyć również naturalne produkty spożywcze marki Esencja Karpat oraz wiele fajnych gadżetów, takich jak drewniane skrzynie, sześciopaki czy kultowe plakaty.
Ursa Maior to piękne, wszechstronnie „openeyesowe” miejsce. To z jednej strony klasyk w podejściu, które nazywamy wise brand. Ursa jest marką-kulturą, zaangażowaną w życie Bieszczadów, świadomie tworzącą własną kulturę. Wystarczy pooglądać stronę www.sklep.ursamaior.pl, żeby się o tym przekonać. Oczywiście jeszcze lepiej jest usiąść w knajpie Ursa Maior z deską piw i poczytać poematy o ich smakach, najlepiej podczas degustacji. Jeśli Bieszczady leżą za daleko, żeby odbyć szybką wizytę, zawsze można wybrać się do piwiarni Ursa Maior w Krakowie przy pl. Wolnica. Ursa Maior nie jest, moim zdaniem, browarem czy piwiarnią. To raczej dom kultury, w którym warzy się piwo.

Z drugiej strony Ursa zadziwiająco zgrabnie wpisuje się w założenia wizji „firmy jako idei”. W swojej „deklaracji niepodległości” Ursa od razu zastrzega, że pieniądze zamierza zarabiać niejako przy okazji realizacji swojej wizji i misji ukierunkowanych na społeczne i ekologiczne zaangażowanie.
Moja osobista, dość gorzka, refleksja, która naszła mnie po spotkaniu z Ursą, dotyczyła tego, jak to możliwe, że to nie jest norma, standard biznesowy. Jak to możliwe, że Ursa jest unikatem? Dlaczego KAŻDY biznes nie może właśnie tak wyglądać? Przecież to nie takie trudne. A płynące z tego frajda i satysfakcja są nie do przecenienia. Jak przyjemnie się patrzy na taką firmę, jak miło się z taką marką obcuje!
Dlatego postanowiliśmy zrobić Ursie reklamę za tzw. dara. Ten browar jest bowiem żywym przykładem firmy-idei i siedzibą marki-kultury. Zapraszamy zatem w Bieszczady – na piwo, ale i dla inspiracji. Spróbujmy razem, wspólnymi siłami, uczynić z takiego podejścia do biznesu standard.

Mateusz Zmyślony: Było słodko, teraz konkrety. Jakieś wpadki, niedoróbki, dalsze wyzwania? Plany na przyszłość? Rady dla ludzi, którzy chcieliby pójść w wasze ślady, niekoniecznie w branży piwnej?

Andrzej Czech, jeden z założycieli Ursy Maior: Dość wcześnie uznaliśmy, że warzenie piwa dla samego piwa i przyklejanie śmiesznych etykietek jest stratą czasu i okazji do zrobienia czegoś więcej. Uznaliśmy, że stać nas na to więcej i że każde piwo musi pełnić określoną misję: a to promować coś ciekawego i wartego ochrony, a to pomóc w zbiórce pieniędzy na okreś- lony cel. Albo pobudzać wrażliwość. To zrodziło zaangażowanie w innych obszarach, o których piszesz. Wpadki? Nie pamiętam. (śmiech) Coś, co wydawało się katastrofą w pierwszym momencie, na końcu okazywało się wspaniałym pomysłem albo bardzo cenną lekcją. Największe wyzwanie to jak zmienić nastawienie ludzi z bycia konsumentem na świadomego klienta, który swoim zakupem wspiera to, co jest ważne dla świata, przyrody albo innych ludzi. Plany na przyszłość? Inspirowanie innych, pokazywanie że „da się”. Rady? Kochaj, co robisz, i angażuj się w to. Wejdź głębiej. Dowiedz się więcej. Nie szukaj wymarzonej pracy, kochaj tę, którą masz albo stwórz coś, co będziesz kochał. Doceń to, co masz.