Nr 1

Winda na wynajem, czyli taksówką między piętrami

Kultura współdzielenia i wynajmowania szybko się rozpowszechnia. Bike-, car-sharing, leasing czy wynajem oszczędzają pieniądze i środowisko. Stąd też kolejny pomysł – na usługę przewozów windą.

W ciągu minionej dekady miejskie rowery podbiły miasta Europy Zachodniej. Wypożyczalnie samochodów, kiedyś ulokowane niemal wyłącznie na lotniskach, dziś są rozrzucone po całej miejskiej mapie, bo chętnych do okazyjnego wynajęcia auta, żeby wyskoczyć za miasto, nie brakuje. A samochody są we współczesnych miastach coraz większym problemem – nie tylko ze względu na spaliny, ale również przestrzeń, jaką zajmują. Dlatego władze zaczynają wspierać funkcjonowanie alternatywnych wypożyczalni samochodów, oferujących udostępnienie auta nawet na jedno- czy dwukilometrowe przejazdy. Tak funkcjonujące samochody niemal ciągle pozostają w ruchu, a jeśli parkują, to o wiele krócej niż auta prywatne (te stoją nieużywane przez 92 do 98 proc. czasu).

Leasing czy wynajem auta to dla miasta ulga, bo dzięki nim rozsądniej wykorzystywana jest cenna powierzchnia parkingowa. Z kolei dla kierowców – po prostu sposób na zaoszczędzenie pieniędzy. Ci, którzy przejeżdżają rocznie mniej niż 15 tys. km, oscylują na granicy opłacalności posiadania własnego czterokołowca. Niektórzy wolą więc postawić na leasing albo okazjonalny wynajem samochodu na dłuższe wyjazdy – w ten sposób wszystkie wydatki związane z utrzymaniem i awariami mają z głowy. W skali roku koszty użytkowania wynajmowanego auta prawdopodobnie będą wyższe, ale po pięciu latach pewnie okaże się, że oprócz oszczędności finansowych można liczyć także na święty spokój i nie myśleć o takich kwestiach jak odsprzedaż wyeksploatowanego samochodu. W systemie tym kupuje się bowiem właściwie usługę przejazdu, której koszt jest z góry przewidywalny. W dodatku oferującemu wynajem zależy na tym, żeby awarie sprzętu zdarzały się jak najrzadziej, zaś przerwa w podróży trwała tylko do czasu podstawienia samochodu zastępczego.

Tym samym tokiem myślenia kierowała się firma Mitsubishi zajmująca się produkcją wind. Oferuje ona urządzenia spełniające wszystkie najsurowsze wymogi związane z energooszczędnością i dbałością o środowisko (certyfikaty BREEAM, LEED, DGNG, VDI, CASBEE itp.), co pozwala mówić o obniżeniu zużycia energii przez windy o 20 proc. w porównaniu do tych sprzedawanych 20 lat temu. Mitsubishi produkuje także windy poruszające się z rekordowymi prędkościami (20,5 m/s, czyli prawie 75 km/h). Firma od lat stawia na ograniczenie ilości marnowanych materiałów – to realna obniżka kosztów produkcji, a jednocześnie mniejsze straty dla środowiska.

W ostatnim czasie, aby podnieść swoją konkurencyjność, Mitsubishi przedstawiło zaskakującą ofertę… wynajmu windy. Najczęściej przecież deweloper inwestujący w biurowiec lub budynek mieszkalny windę kupuje, a później jej utrzymaniem i serwisem zajmuje się już administrator budynku.

Mitsubishi proponuje, by najemca płacił stałą miesięczną stawkę „za windę”, a firma sama zajmie się wszystkim innym: opłatami za zużytą energię, za serwis i pracę techników w razie awarii, karami za ewentualny przestój windy, a później  – po kilkunastu latach – jej utylizacją, jeśli najemca się rozmyśli.

Tego rodzaju propozycja stanowi pewien przełom w myśleniu. Koszt wynajmu usługi przewożenia windą między piętrami jest dla klientów dziwną pozycją w rachunkach i zalicza się do wydatków stałych, a nie majątkowych. Usługa nie jest też tania.  – Pozornie – mówi Owen Zachariasse z Delta Development Group, firmy od kilku lat realizującej kwartał biurowy Park 20|20 przy lotnisku Schiphol w Holandii. Budynki wchodzące w jego skład są projektowane z myślą o energooszczędności, a materiały potrzebne do ich realizacji w pełni poddają się recyklingowi lub wręcz nadają się do wykorzystania w innych konstrukcjach natychmiast po demontażu.  – Dlatego kiedy na horyzoncie pojawił się projekt firmy Mitsubishi, zdecydowaliśmy się skorzystać. Owszem, kupno windy wydaje się tanie w porównaniu ze stawką, jaką płacimy Mitsubishi w ciągu obowiązywania umowy, ale wszystko jest policzone tak, że realny koszt kupna i statystyczne koszty utrzymania powinny być wyższe niż koszt naszej umowy najmu. Dla nas ważne jest jedno: cena z pewnością się nie zmieni, a przy własnej windzie ten koszt może być różny. Dzięki temu łatwiej planuje się inwestycje – mówi Zachariasse.

W czym tkwi haczyk? Wszystkie oszczędności idą na konto Mitsubishi. Im bardziej energooszczędna będzie winda, tym więcej z opłat wynajmu zostanie w kieszeni producenta. Mniejsza awaryjność windy, mniej przestojów, a więc niższe koszty serwisu i mniej kar? Zysk Mitsubishi. Na rynku pojawia się efektywniejszy silnik? Wymiana silnika na nowocześniejszy będzie kosztem Mitsubishi, ale i oszczędności będą zyskami firmy.

Chociaż więc usługa nie jest tania, liczy się to, że daje gwarancję niezawodności, bo to dostarczycielowi usługi będzie zależało na maksymalnej jakości. Do tej pory po sprzedaniu windy zrzucał z siebie tę odpowiedzialność. Gdzie szukać haczyka nr 2? Po zakończeniu umowy Mitsubishi zabiera windę i wszystkie materiały. Surowce, których użyto do produkcji, ma dla siebie. A to materiały o ogromnej wartości. Dość przypomnieć, że znane nam złoża miedzi wystarczą jeszcze na jakieś 50 lat przy zachowaniu obecnego tempa eksploatacji. Za naszego życia rudy miedzi mogą się zatem wyczerpać. Cena miedzi z pewnością pójdzie w górę, a sporo tego metalu wykorzystuje się choćby w zwojach silników elektrycznych.

pil