Nr 2

Załóż to jeszcze raz

Polacy wydają na ubrania o wiele mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Mniej też ich kupują. Bardzo chętnie wybierają za to ubrania z ciucholandów. Już niedługo może się okazać, że to zaleta, a nie problem.

Co roku Polacy wydają na ubrania więcej. Według szacunków Euromonitor International wykonanych dla „Rzeczpospolitej” w 2016 r. przeznaczyliśmy na odzież około 960 zł na osobę, czyli łącznie blisko 37 mld zł. Z tej kwoty mniej więcej 6 mld zł wydaliśmy w ciucholandach.

Z kolei dane Euler Hermes wskazują, że światowy rynek tekstyliów jest wart ok. 440 mld dolarów. Statystyczny Brytyjczyk rocznie wydaje na odzież ok. 1200 funtów, Amerykanin ok. 1600 dolarów. Trudno odnieść to do polskiej pensji, ale jedno jest pewne: kupujemy mniej. Mniej też wyrzucamy. Statystyczny Holender pozbywa się rocznie ok. 12 kg ubrań. Polacy wyrzucają przeciętnie 5 kg. USA mają pod tym względem szokujący wynik: 30 kg, w sumie 8 mld kg ubrań wyrzucanych na śmietnik rocznie. Z tego tylko 15 proc. wykorzystywanych jest powtórnie dzięki recyklingowi (dane szwedzkiej firmy H & M).

W skali światowej wyniki dotyczące odzysku nie są lepsze. Z 90 mln ton produkowanych rocznie tekstyliów (czyli ok. 80 mld sztuk ubrań) co roku na wysypiska lub do spalarni odpadów trafia 20 mln ton (to dane wyłącznie z Unii Europejskiej i USA) i dzieje się tak, mimo że 95 proc. tych wyrzucanych ubrań nadaje się do przetworzenia. – Popyt na ubrania jest tak rozdmuchany, że przemysł tekstylny stał się już bardziej szkodliwy dla przyrody niż przemysł zajmujący się obróbką ropy naftowej – mówiła mi niedawno Jade Wilting z holenderskiej organizacji Circle Economy. – Do produkcji kilograma bawełny zużywa się ponad 10 tys. litrów wody, a to tylko jedno ze źródeł problemu. Pozostaje skażenie środowiska ściekami poprodukcyjnymi, zużycie energii, a wszystko to w krajach takich jak Indie czy Chiny, gdzie standardy środowiskowe nader często są ignorowane – dodała. Z danych Tecnon OrbiChem wynika, że od roku 1980 produkcja tekstyliów wzrosła aż trzykrotnie, choć liczba ludzi na świecie ledwo się podwoiła.

Circle Economy wspiera więc przedsiębiorców zajmujących się rynkiem ubrań w poszukiwaniu rentownych sposobów przetwarzania tekstyliów. Organizacja Reshare z nieużywanych ubrań wojskowych szyje koce dla organizacji zajmujących się pomocą humanitarną (w ten sposób redukuje zużycie wody o 87 proc. w porównaniu do koniecznego przy produkcji koców nowych). Firmie Reblend udało się wdrożyć technologię, która z 7 ton ubrań pozwoliła przygotować 6 ton nowej tkaniny (62 proc. mniej wody, 33 proc. mniej prądu). Jednak wprowadzenie takiego materiału na rynek nie jest łatwe. – Próbowaliśmy sprzedać dżinsy uszyte z materiału pochodzącego z recyklingu. Z testów, które prowadziliśmy, wynikało, że nikt nie jest w stanie odróżnić spodni uszytych z naszego materiału od tych z bawełny prosto od rolnika – opowiada przedstawiciel firmy Sympany. – W sklepie te dżinsy, oznaczone jako wyprodukowane na bazie materiału z recyklingu, prawie w ogóle nie chciały się sprzedawać. Ludzie ewidentnie czują jakiś dyskomfort z tym związany.

O wiele prościej jest przekonywać Europejczyków, by sprawdzali, czy ubrania, które kupują, wyprodukowano w sposób uczciwy. Coraz łatwiej przebijać się z marką Fair Wear (fundacja kontrolująca warunki pracy w szwalniach, szczególnie na Dalekim Wschodzie, i przyznająca certyfikaty), do gazet i głównych wydań wiadomości częściej wyciekają informacje o złych warunkach, w jakich pracują mieszkańcy Bangladeszu, Indii, Myanmie czy innych krajów.

Choć opinia publiczna bardzo często reaguje oburzeniem, swoich nawyków konsumenckich wcale nie zmienia z równym zapałem. Amerykańska marka GAP w ciągu ostatnich 25 lat kilkukrotnie stawała się obiektem dziennikarskich śledztw ujawniających liczne nadużycia i niesprawiedliwości. Za każdym razem przedstawiciele obiecywali zmiany na lepsze. Od tamtej pory firma nieustannie zwiększa obroty. Gdy w 2013 r. zawaliła się szwalnia Rana Plaza w Bangladeszu, okazało się, że GAP produkował tam swoje ubrania. Na tym tle fakt, że ponad ⅓ Polaków (wg danych GUS-u) systematycznie odwiedza ciucholandy, a więc zakłada ubrania używane lub uznane przez kogoś za odrzuty, nabiera cech cnoty.

pil