Nr 3

Strategie rozwoju miast

Miasto-idea, czyli którędy do nowego domu.

Długookresowe planowanie i myślenie o tym, jak zarządzać rozwojem miast, to temat na całą serię książek. Celem tego artykułu jest próba stworzenia możliwie prostej syntezy, podsumowującej polskie doświadczenia w tej dziedzinie z ostatnich 20 lat.

Dlaczego „polskiej”? Nie chodzi tu tylko o naszą lokalną perspektywę. Obiektywnie patrząc na rozwój naszych miast w ciągu ostatnich ok. 25 lat, można śmiało stwierdzić, że tworzy on wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju historię. Arcyciekawe studium przypadku.

Dlaczego „miast”? Jesteśmy świadkami historycznej zmiany. Na naszych oczach ludzie przestają być mieszkańcami wsi. Ludzkość ostatecznie przeprowadziła się do miasta, a miasto stało się zupełnie innym organizmem, niż było dotąd. Istnieją takie hipotezy, w których następcą systemu państw narodowych będzie sieć współpracujących ze sobą supermiast. Mówił o tym w czasie Open Eyes Economy Summit 2017 Robert Biedroń.

Nie ma na świecie dwóch takich samych miast. Każde z nich jest złożonym organizmem o niepowtarzalnej historii i tożsamości, różnych zasobach i potencjałach. To sprawia, że nowa strategia rozwoju miasta jest zadaniem wyjątkowo skomplikowanym, multidyscyplinarnym, wymagającym zaawansowanych analiz i olbrzymiej odpowiedzialności.

Zła strategia lub po prostu jej brak powoduje, że miasto zmienia się chaotycznie. Rozwój wynika bardziej z bieżących spostrzeżeń, politycznych decyzji, kształtują go mniej lub bardziej spontaniczne reakcje opinii publicznej, naciski i potrzeby deweloperów czy inwestorów.

Brak strategii lub wadliwy dokument tego rodzaju oznacza rezygnację z większej spójności rozwoju miasta. Z kolei opracowany, profesjonalny plan rozwoju miasta bezpośrednio przyczynia się do znacznego zwiększenia tempa zmian, w dużym stopniu wpływa także na zwiększenie efektywności rozwoju, tworzy efekt synergii, spinając ze sobą różne inwestycje w sensowną całość. Dobra strategia = pomysł na miasto. Właściwa diagnoza = sukces demograficzny, kulturowy, inwestycyjny, turystyczny i marketingowy miasta.

Współczesne strategie opierają się na założeniu, jakim jest zasada zrównoważonego rozwoju – w XX w. wcale nie było to takie oczywiste. Dążenie do tworzenia obiegów zamkniętych, kładzenie nacisku na działania proekologiczne, walka o tereny zielone, przestrzenie wspólne i świadomie tworzone przestrzenie publiczne – to niektóre z wielu zjawisk kształtujących dziś strategiczne podejście do zarządzania miastami.

Społeczności miejskie w Polsce stają się zupełnie nową generacją obywateli. Świadomość wartości wspólnych, przestrzeni publicznych, współwłasności miasta staje się powszechna. Coś, co do niedawna było „państwowe”, czyli „niczyje”, teraz staje się „nasze”, czyli „moje”. Nie wolno wyrzucić papierka na ulicę, trzeba posprzątać po swoim psie, należy dyskutować o estetyce placu i walczyć o miejską zieleń. Społeczeństwo obywatelskie aktywizuje się w obywatelskich budżetach partycypacyjnych, angażuje się w ochronę miejskiej przyrody i wchodzi w odważny dyskurs z władzą. Ma własne zdanie i potrafi walczyć o swoje priorytety. I dobrze.

Takie społeczności doceniają ideę zrównoważonego rozwoju. Po dwóch dekadach pisania strategii nastawionych na odniesienie sukcesu za wszelką cenę – bo tak samokrytycznie mógłbym to określić – nadszedł czas tworzenia dojrzalszych koncepcji. Czas na praktykę, więc zilustruję to teraz serią konkretnych przykładów.

Kołobrzeg. Ponad dekadę temu powstała tu strategia stawiająca na rozwój miasta skupiającego się na oferowaniu wysokiej jakości turystyki wellness & SPA. W tamtych czasach była to koncepcja rewolucyjna. Kołobrzeg był wtedy nieco podupadłym skupiskiem staromodnych ośrodków wczasowych i przykurzonym kurortem w stylu późnego PRL. Wskazanie wyraźnego priorytetu w połączeniu z przedsiębiorczością lokalnego biznesu okazało się strzałem w dziesiątkę: strategia zadziałała i Kołobrzeg w ciągu zaledwie kilkunastu lat całkowicie się zmienił. Dziś miasto, które liczy zaledwie 46 tys. mieszkańców, jest międzynarodową potęgą turystyczną o niewiarygodnym potencjale. Mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę z tego, że pod względem liczby wykupowanych noclegów Kołobrzeg jest trzecim największym graczem w Polsce, po Warszawie i Krakowie. Wyprzedza Gdańsk, Wrocław czy Poznań! Do Kołobrzegu przyjeżdża dziś klient zamożny, poszukujący wysokiej klasy oferty wypoczynkowej. Czeka na niego wiele pięcio- i czterogwiazdkowych hoteli, w których tak samo często jak język polski można usłyszeć niemiecki i szwedzki. Przekłada się to na brak deficytu w budżecie miasta, wysokie wpływy z podatków i związane z tym możliwości inwestycyjne. Strategia postawienia na konkretny i jasno określony cel sprawiła, że Kołobrzeg zyskał zupełnie nową dzielnicę hotelową, przez niektórych zwaną „Hurghadą”. Ten niewątpliwy sukces wygenerował jednak nie tylko zyski, ale i doprowadził do wniosków. W starej strategii zabrakło równowagi. Dlatego w 2017 r. powstała nowa. Jej celem jest przekucie sukcesu turystycznego w sukces społeczny i urbanistyczny oraz zapanowanie nad żywiołem, jakim okazały się (w sezonie) tłumy gości. Za kolejnych 10 lat Kołobrzeg powinien stać się miastem zadowolonych, zamożnych mieszkańców, zaludniających estetyczną przestrzeń o wielu walorach rekreacyjnych. Kluczem do ich szczęścia ma stać się m.in. Karta Mieszkańca, zapewniająca bezpłatny dostęp do infrastruktury turystycznej i komunikacji miejskiej. Z kolei z myślą o turystach jest przygotowywana najlepsza nad Bałtykiem, całoroczna i pogodoodporna oferta czasu wolnego. Ambitny plan władz Kołobrzegu ma wielkie szanse na sukces – w końcu już raz się udało.

Kraków. Piętnaście lat temu miasto nie wiedziało, dokąd zmierza. Jak większość organizmów tego rodzaju rozwijało się na oślep. Czasy były trudne, kryzys gospodarczy dławił Europę. Do Krakowa przyjeżdżało nieco ponad 3 mln turystów rocznie, głównie wycieczki szkolne z Polski. Atrakcją turystyczną był pakiet Rynek plus Wawel oraz najlepsza w kraju oferta branży kawiarniano-restauracyjnej, czyli ponad 300 lokali skoncentrowanych w promieniu kilkuset metrów od Sukiennic. Trzy kolejne przemyślane strategie całkowicie zmieniły sytuację miasta. Odkrycie USP („The Best Walking Distance”) polegało na spostrzeżeniu, że nawet Paryż czy Londyn nie zapewniają turystom tylu atrakcji kulturalnych, historycznych i rozrywkowych podczas nieśpiesznego spaceru. Ta wskazówka, zręcznie podchwycona przez branżę hotelarską, turystyczną, knajpianą i im pokrewne, wsparta serią kampanii reklamowych, całkowicie odmieniła wizerunek Krakowa. Miasto – zgodnie z własnym planem – stało się hitem turystyki weekendowej najpierw dla Polaków, a następnie dla mieszkańców całej Europy. Każdego roku do Krakowa przyjeżdża 10 mln turystów więcej niż w 2000 r. Miasto błyskawicznie się rozwija i rośnie, i to właśnie tempo rozwoju i liczba turystów stały się, obok smogu, głównymi problemami, które dziś należy rozwiązać.

Jakie były główne składniki przepisu na sukces? Poza ideą best walking distance, która niezawodnie działa do dziś i oznacza ponad 1,5 tys. lokali i atrakcji turystycznych w promieniu 2 km od Rynku Głównego, największe znaczenie miało kilka strategicznych decyzji. Pierwsza – o dywersyfikacji. W jej ramach dokonała się rewitalizacja dzielnicy Kazimierz, która stała się alternatywą dla Starego Miasta i światowym hitem. Mało kto dziś pamięta Kazimierz sprzed 2003 r. – upadłą wówczas dzielnicę nędzy i brudu. Druga – o budowie kładki Ojca Bernatka, która połączyła ożywający Kazimierz z drugim brzegiem Wisły i „uruchomiła” całe znajdujące się tam Podgórze. Kładka stała się katalizatorem zmiany i spacer nią uzmysławia dziś, jak ważne są właśnie takie inwestycje. Trzecia – o podjęciu dwóch strategicznych inwestycji dotyczących oferty czasu wolnego. Były nimi koncepcja budowy w ścisłym centrum miasta dużego centrum kongresowego i – już poza centrum – wielkiej, całorocznej hali sportowo-rozrywkowej. Tak powstały ICE i Tauron Arena. Dzięki nim Kraków dołączył do światowej pierwszej ligi. Z jednej strony ożywiła się dochodowa turystyka kongresowa, z drugiej mieszkańcy regionu mogą uczestniczyć w prestiżowych koncertach i wydarzeniach kulturalnych i sportowych klasy premium. Dziś Kraków, w XX w. prowincjonalne, choć historyczne miasto na uboczu głównego nurtu turystyki, stał się naprawdę europejską metropolią, zajmującą stałą, wysoką pozycję w pierwszej dziesiątce najatrakcyjniejszych turystycznie miast świata. Sukces ten miasto pracowicie wykorzystuje dziś na innych polach. Jest jednym wielkim placem budowy, pełnym inwestycji, biurowców, węzłów komunikacyjnych. Oczywiście ma swoje problemy – korki, smog i chaos urbanistyczny – ale jest tego świadome i szybko znajduje rozwiązania. Jakkolwiek krytycznie by nie podchodzić do kwestii wzmożonego ruchu turystycznego i napływu nowych mieszkańców, to właśnie te dwa kryteria są dziś podstawowymi parametrami okreś­lającymi atrakcyjność miasta i jego potencjał rozwojowy. W Krakowie jest on olbrzymi.

Warszawa. W tym samym czasie w Warszawie na półce leży napisana strategia „Stolica Nowej Europy”. Mimo braku czytelnego planu działania potencjał stołeczny Warszawy i tak okazał się na tyle duży, że miasto wykonało gigantyczny skok do przodu. Porównując jednak te dwie metody pracy nad rozwojem miasta, łatwo dostrzeżemy istotną różnicę. Jest nią np. brak kluczowych inwestycji w postaci wielkiego centrum kongresowego i dużej hali widowiskowej. Przez to Warszawę omija wiele ważnych wydarzeń i nie ma w niej warunków dla rozwoju poważnej turystyki kongresowej, na czym stolica traci setki milionów złotych. Poważnym błędem jest również kompletne zaniedbanie promocji „Warszawy na weekend”. W efekcie miasto, które ma najlepszą w Polsce ofertę kulturalno-rozrywkową, w soboty i niedziele pustoszeje. Niewdrażanie strategii skutkuje poważnymi stratami, choć nie oznacza to, że miasto się nie rozwinie. Trzeba mieć jednak świadomość, że nieumiejętność planowania długookresowego nie pozwala w pełni wykorzystać faktycznego potencjału miasta i dobrej koniunktury.

Katowice. Stolica „Pozytywnej Energii” zrealizowała wiele kluczowych inwestycji i doczekała się największej chyba w Polsce zmiany w zakresie przestrzeni publicznej. Cały region wdrażał spójną strategię, co zaowocowało takimi perełkami, jak Szlak Zabytków Techniki, a w samych Katowicach zupełnie nowym centrum miasta, na czele ze zrewitalizowanym Spodkiem, rewelacyjnym Centrum Kongresowym, niezwykłym Muzeum Śląskim i zachwycającą siedzibą NOSPR. Kto nie widział, ten nie wie – Katowice najlepszym pomysłem na weekend w Polsce. Warto wybrać się tam na ARCHITEC_Tour.

Sopot vs. Zakopane. Zakopane i Sopot to miasta partnerskie, w pewnym sensie swoje lustrzane odbicia. Z jednej strony nadmorski kurort, z drugiej zimowa stolica Polski. Swego czasu ulubione miejsca wypoczynkowe bohemy, tak samo urokliwe. Sopot swojego czaru nie stracił, w legendarnym SPATiF-ie wciąż jest fajnie, miasto ma swój klimat, zwłaszcza poza sezonem. Zakopane… cóż, Zakopane swój urok straciło, ale miejmy nadzieję, że nie bezpowrotnie. Sopot zyskał samoświadomość dzięki strategii „Naturalnie – kulturalnie”. Mimo ogromnej popularności wśród turystów zachował swój kameralny urok, walory kurortu, wciąż jest postrzegany jako prestiżowe miejsce wypoczynku. Odwrotnie stało się z Zakopanem, które nie przyjęło żadnej jasnej strategii, czego konsekwencją jest „zadeptanie”, a miasto stało się wręcz synonimem złego smaku.
W następnej dekadzie Sopot, wraz z Gdańskiem i Gdynią, stanie się najatrakcyjniejszą metropolią nad całym Bałtykiem. Co spotka Zakopane, trudno przewidzieć. Wiadomo tylko, że tłum zadeptujący to piękne niegdyś miejsce to raj dla miłośników cudzych portfeli – kieszonkowców. Wypchane portfele turystów nie przekładają się jednak na sensowny rozwój miasta, a raczej uruchamiają proces wenecjanizacji.

Wnioski końcowe są następujące: dobra strategia zmienia wszystko. Kierunkuje, buduje tożsamość, kształtuje markę miejsca. Świadomość priorytetów oraz ich właściwy wybór przyśpieszają pożądane zmiany o całe dekady. Jednocześnie w wyniku gwałtownego przyśpieszenia rozwoju miast powstają zagrożenia nowego rodzaju, wyjątkowo poważne w kraju, w którym urbanistyka to wielka porażka.

Do 2030 r. priorytetem wszystkich miast będzie rewitalizacja (pod tym względem liderem jest Łódź), rozwój miejskich terenów zielonych, wzmacnianie trendu „miasto jest przede wszystkim dla mieszkańców, a nie dla inwestorów, deweloperów i turystów”. Jest jeszcze wiele do zrobienia w polskich miastach. Czeka nas rewolucja elektromobilności, tworzenie miejskich obiegów zamkniętych, wprowadzanie polskich uczelni wyższych do światowej pierwszej „setki”, humanizacja przestrzeni publicznych i przywracanie równowagi, zaburzonej zbyt szybkim rozwojem tzw. ciężkiej infrastruktury.

Nie można jednak zaprzeczyć, że polskie miasta w ciągu ostatnich 20 lat rozwijały się najszybciej w Europie, i mimo wielu błędów nieoczekiwanie szybko dogoniły Europę. Teraz nadszedł czas na wprowadzenie harmonii.

Mateusz Zmyślony