Nr 3

David Černý, czyli jak artysta zmienia świat

David Černý bez wątpienia w istotny sposób wpływa nie tylko na kulturę czeską, ale i na dyskusję społeczną, jej temperaturę, kierunki i styl. Jest żywym dowodem na to, że sztuka współczesna może kreować (a nie tylko komentować) rzeczywistość i stymulować rozwój społeczny. Zmieniać świat na lepszy.

Praga jest gęsto „obsiana” rzeźbami Davida Černego. W centrum co kilka przecznic można natknąć się na jego instalacje. Dla niektórych turystów są one wręcz największą atrakcją stolicy Czech. Już samo to znamionuje, że sztuka zmienia świat – na lepszy. Kreatywne, estetycznie wyraziste, często ogromne, zawsze prowokujące, znane na całym świecie prace Davida Černego są tego najlepszym potwierdzeniem. Jego dzieła przyciągają do Pragi mnóstwo ludzi, mają wręcz wymierny wpływ na turystykę i społeczne życie Czech – dzięki nim cały świat usłyszał o tym kraju i jego kulturze.

Rzeźby czy już katalizatory zmian?

Prace Černego niezmiennie pobudzają do myślenia i prowokują do rozmowy. Mówi się, że połowa Czechów go nienawidzi, a druga połowa uwielbia. Patrząc na polską scenę sztuki współczesnej, odnoszę wrażenie, że brakuje na niej takiego fermentu, jaki mógłby stworzyć artysta podobny do Černego. Wszak pozwoliłoby nam to nabrać dystansu do samych siebie, autoironii, pozbyć się patosu i naszego martyrologicznego zadęcia.

Prowokacje Černego wywołują burzliwe dyskusje, nie pozwalają wpaść w mentalny letarg, dla którego pożywkę stanowią pleniące się dziś populizm i spłycanie rzeczywistości pod hasłami podtrzymywania konserwatyzmu.

Rzeźbiarza można by nazwać nie tylko artystą, ale poniekąd zjawiskiem, swoistym fenomenem. Jego twórczość to kwintesencja przyrodzonego Czechom dystansu do samych siebie, ironii przeplatającej się z autoironią. Černý ma ogromne poczucie humoru i ani trochę nie boi się podejmować tematów tabu. Nie można mu też odmówić wielkiego talentu. A niezwykła osobowość, daleko rozwinięta kreatywność i innowacyjne podejście do różnych kwestii pozwalają mu umiejętnie i spektakularnie przekraczać granice stawiane przez umysł.

Dzięki jego nieszablonowemu stosunkowi do sztuki mogła powstać m.in. słynna ruchoma głowa Franza Kafki, rzeźba pt. Metalmorphosis, stojąca przy ulicy Charvatovej.

To 39 t stali, pociętej na 42 plastry, które wirując, pokazują różne oblicza tego samego człowieka. Oglądający ten nowoczesny, zaskakujący swoją oryginalną formą pomnik wpadają w zadumę nad wielowymiarowością ludzkiej psychiki. Turyści robią sobie na tle Metalmorphosis selfie, czasem nawet nie wiedząc, że rzeźba przedstawia jednego z najważniejszych czeskich pisarzy. Pokazuje to, że ta forma przestrzenna w najgorszym razie może stać się atrakcją turystyczną i ciekawym, przykuwającym uwagę uzupełnieniem przestrzeni miejskiej.

Można jednak – niebezpodstawnie – zakładać, że na selfie na tle głowy Kafki się nie skończy, tylko że przynajmniej jakaś część oglądających tę instalację zainteresuje się niełatwą przecież twórczością Franza Kafki, jak i samą jego biografią. Za sprawą rzeźby przeżyje coś ważnego, a może nawet wstrząsającego, zmieni swoją optykę. Albo przynajmniej zastanowi się nad tym, czy instalacja się im podoba i dlaczego. Zdecydowanej większości osób, które się z nią zetknęły, praca się podoba – zatrzymuje się przy niej praktycznie każdy mijający ją turysta.

Jedną z bardziej znanych prac Davida Černego jest para mężczyzn sikających na mapę Czech. Właściwie jest to fontanna. Panowie, trzymając się za penisy i poruszając biodrami, wypisują moczem litery na mapie Czech. Składają się one na wypowiedzi słynnych Czechów, a nawet na… esemesy wysyłane przez turystów.

Ta praca jest niczym Smok Wawelski w Krakowie – stanowi obowiązkowy punkt wycieczki do Pragi. Stoi na Malej Stranie, tuż przed wejściem do Muzeum Franza Kafki. Łatwo wyciągnąć wniosek, że Czechom nie brakuje dystansu do siebie. Raczej trudno oczekiwać, że w Polsce mógłby stanąć taki pomnik. Wbrew pozorom sikanie na kraj nie oznacza jego krytyki czy negowania rządzących nim zasad. Stanowi raczej wezwanie do stosowania wobec państwa jako instytucji (a więc także do polityki i polityków) zasady ograniczonego zaufania. W przewrotny sposób ten manifest przyczynia się do budowania społeczeństwa obywatelskiego, kształtowania więzi społecznych. Można by powiedzieć: ta rzeźba, prowokując do dyskusji na temat własnego kraju i oczekiwań wobec niego, łączy ludzi – zwykłych ludzi, obywateli.

Żartobliwie można to odnieść także do tego, że ludzie tak czy inaczej oddają mocz na ulicy, a więc na kraj, w którym przebywają, dość wspomnieć ludzi wracających z imprezy, czy to Polaków, czy to wpadających na weekend do Krakowa Anglików, niewylewających za kołnierz. Bynajmniej nie lądują z tego powodu w więzieniu.

Poczucie humoru jest bezcenne i pozwala myśleć krytycznie, co ukazuje rzeźba sikających na Czechy mężczyzn. Oglądają ją rzesze ludzi i potem dyskutują o działaniach polityków, które nijak się mają do potrzeb przeciętnych obywateli.

Artyści powinni pokazywać środkowy palec politykom

Jeśli już mowa o polityce – warto wspomnieć inną realizację Černego. Swego czasu na Wełtawie pojawiła się ogromna fioletowa dłoń z wyprostowanym środkowym palcem: FUCK. To niepozostawiające wątpliwości przesłanie skierowane było do urzędującego Prezydenta Republiki Czeskiej. Wziąwszy pod uwagę obecną sytuację polityczną w Polsce, trzeba przyznać, że jest to wręcz czarujący przykład artystycznej wolności wypowiedzi. Niestety w kraju nad Wisłą nie ma miejsca na takie prowokacje, za to jak grzyby po deszczu wyrastają nie tylko wszędobylskie, ale i zwykle koszmarnie brzydkie pomniki wszelkich Janów Pawłów II, Lechów Kaczyńskich i Smoleńsków. Instalacja Černego była niestety tymczasowa, ale w internecie można znaleźć jej zdjęcia.

Innym doskonałym przykładem tego, jak sztuka czeskiego artysty może podsycać dyskusję społeczną, i to nawet o zasięgu międzynarodowym, była słynna Entropa – instalacja, która zgorszyła pół Europy, a drugie pół rozbawiła do łez. Podczas czeskiej prezydencji w Unii Europejskiej (2009 r.) w holu budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli zawisła rzeźba o długości kilku pięter. Zgodnie z oficjalnymi wytycznymi wskazanymi w regulaminie konkursowym praca miała prezentować panujące w UE wolność słowa i brak cenzury. W jej przygotowanie miało być włączonych 27 artystów – po jednym z każdego unijnego kraju (to kolejny z warunków).

Černý nazwał przedstawioną przez siebie instalację Entropa. Przypomina ona gigantyczny model do sklejania, którego części umocowane są w wielkiej, jak gdyby plastikowej, ramce. Każda część to jeden z krajów UE, wyobrażony przez odwołanie się do jakiegoś stereotypu panującego na temat danego kraju. Paradoksalnie Czechy na mapie Entropy nie prezentują się szczególnie widowiskowo – są ekranem diodowym, wyświetlającym wyjątkowo głupie wypowiedzi prezydenta Václava Klausa (Černego często nazywa się Nemezis Václava Klausa, ponieważ jego twórczość często godzi w czeskiego prezydenta, co tego ostatniego doprowadza do ataków bezsilnej wściekłości).

Jednym z ciekawszych (i uderzających w wiele tematów tabu) elementów Entropy jest ten poświęcony Polsce. Została przedstawiona jako wielkie kartoflisko, pośrodku którego grupa księży (do złudzenia przypominających amerykańskich marines ze słynnego zdjęcia z japońskiej wyspy Iwo Jima z czasów drugiej wojny światowej) zatyka tęczowy sztandar środowisk LGBTQ. Jest to nie tylko zabawne, ale i zachęca, by zmierzyć się z wieloma kwestiami, które wciąż zamiatamy w Polsce pod dywan.

Nie tylko nam się oberwało. Bułgaria to turecki szalet, Włochy to kraina masturbujących się piłkami piłkarzy, Francja jest „nieczynna” z powodu strajku, a Wielkiej Brytanii… w ogóle nie ma, co miało ukazać stosunek wyspiarzy do Unii Europejskiej, a okazało się samospełniającą przepowiednią. Stereotypy, które Černý wykorzystał w swojej instalacji, to głęboka refleksja nad tym, co i jak myślimy o sobie nawzajem, jak mało wiemy o innych krajach, dlaczego na co dzień w ogóle nie interesujemy się nawet naszymi przysłowiowymi sąsiadami zza miedzy. Pytania typu: dlaczego nie wiem, jak się nazywa czeski premier, dlaczego nigdy nie byłem na Łotwie i właściwie nic o niej nie wiem, mogłoby sobie (niestety) zadać pewnie wielu Europejczyków.

Entropa (dziś wisząca w Muzeum Škody w Pilznie) okazała się nie tylko rzeźbą z przesłaniem. Jest fajerwerkiem kreatywności, prawie wszystkie kraje są swoistą zabawką dla dorosłych – instalacjami multimedialnymi, które można uruchamiać i poruszać nimi, wydającymi dźwięki i wyświet­lającymi napisy.

Entropa okazała się również prowokacją w innym – nieoczekiwanym – wymiarze. David Černý, już po fakcie, przyznał się, że 27 artystów z całej Europy po prostu… zmyślił. Wszystkie zaangażowane w projekt osoby, mające przecież swoje biografie, strony www, portfolio itp., okazały się wymyślonymi fantomami. Praca w całości powstała w pracowni Černego, który po ujawnieniu mistyfikacji tylko – jak zwykle – się uśmiechnął. Rząd czeski dał się nabrać, wybuchł skandal, przez media przetoczyła się burza. O Entropie mówiła cała Europa – ta instalacja jest najsłynniejszą spośród wszystkich dotychczasowych prac artystycznych wystawianych w parlamencie UE.

Na placu Wacława w Pradze stoi najsłynniejsza klasyczna rzeźba w Czechach. Jest to pomnik konny św. Wacława, patrona Czech. Punkt obowiązkowy podczas każdej wycieczki. Monument jest tak znany i symboliczny, że wcale nie dziwi, iż David Černý wymierzył w niego ostrze swej satyry.

Tak powstała nowsza wersja, która smętnie zwisa spod sufitu pobliskiego pałacu Lucerna. Jest to powieszony do góry nogami, martwy koń św. Wacława, na szczęście sam król siedzi na nim normalnie, z godnością, choć… między nogami swojego wierzchowca, któremu ogon zwisa odwrotnie, niż powinien, a z pyska wystaje wywalony jęzor.

Jest to wyśmienity komentarz na temat historycznej inżynierii społecznej od wieków realizowanej przez stawianie pomników. Mądry żart na temat kształtowania świadomości społecznej.

Niebezpieczny konsumpcjonizm

Po praskiej wyspie Kampa czołgają się monstrualne Dzieci Černego, raczkujące również po wysokiej na 216 m wieży telewizyjnej Žižkov. Dzieci „urodziły się” w okolicznościach przyznania Pradze tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. I tym razem nie jest to tylko ciekawa praca, lecz ironiczna refleksja na temat niedojrzałości skomercjalizowanej czeskiej kultury. Na taki trop mogą naprowadzić szczeliny do wrzucania monet zastępujące niemowlakom twarze.

Open Eyes Economy ma w Czechach swój odpowiednik, za jaki można uznać wybitną książkę ekonomisty Tomáša Sedláčka Ekonomia dobra i zła. Sedláček jest przyjacielem Černego, można więc żartobliwie (choć jest w tym przecież ziarno prawdy) wskazać na naturalne i bliskie związki kultury i ekonomii.

Sztuka współczesna spod szyldu Davida Černego jest ważną częścią społecznej dyskusji na temat ekonomii i konsumpcyjnej rzeczywistości, w jakiej przyszło nam żyć i jaką możemy współkształtować. Z tej perspektywy jedną z ważniejszych prac Černego są Nogotyłki. Wielkie białe pupy wznoszą się na wysokość 2 pięter. Można się na nie wspiąć po drabinie po to, by odważnie włożyć swą głowę do środka i obejrzeć wideo, w którym występują, a jakże!, ulubiony były czeski prezydent artysty – Václav Klaus – i Milan Knížák, były dyrektor praskiej Galerii Narodowej. Panowie znajdujący się w pupie maczają w zupie łyżki, objadając się (znów krytyka konsumpcjonizmu?) przy akompaniamencie We are the champions (krytyka głupiej, bezmyślnej władzy i wpływu państwa na kulturę?). Na pewno jest to wyjątkowy pomnik opiewający wartość, jaką jest wolność słowa, i genialny instrument służący do interakcji z widzem, będący godną okładki „Open Eyes Magazine” kwintesencją stylu Černego.

Embrion to instalacja osadzona na rynnie teatru Na zábradlí. Prezentuje się szczególnie interesująco po zmroku, ponieważ wtedy można odnieść wrażenie, że widzi się żywą istotę, która utknęła w tej rynnie. Nie wiadomo, czym/kim jest ta istota. David Černý nigdy nie mówi, „co artysta miał na myśli”. Od myślenia są odbiorcy sztuki, artysta ma do tego myślenia prowokować. Embrion może kojarzyć się ze spłukanym w toalecie usuniętym płodem, który zaklinował się w rurze i uparcie żyje dalej. I zawstydzająco kłuje w oczy, bo spłukanie go miało doprowadzić do usunięcia bez śladu ważnego elementu rzeczywistości.

Hanging Man zwisający nad zbiegiem uliczek Na Perštýně i Jilskiej to tak naprawdę rzeźba Sigmunda Freuda – mało kto pamięta, że był on Czechem. Urodził się w czeskim miasteczku – dzisiejszym Příborze. Dlaczego Freud chce skoczyć? No cóż, świetne pytanie, skoro poświęcił swoje życie próbom wyjaśnienia, w jaki sposób na ludzkie decyzje wpływają emocje i instynkty.

Obrazoburca czy wnikliwy obserwator? Co tak naprawdę robi Černý? Poniża ludzi dla sławy i chwały? Wywołuje skandale dla pieniędzy? Czy też tworzy w przestrzeni publicznej sztukę współczesną, w którą włączeni zostają właściwie wszyscy?

Twórca ten kształtuje czeski krajobraz, świadomie stosując narzędzie prowokacji pozwalające stawiać pytania, czasem zmuszające do reakcji, a czasem prowadzące do wyciągania ważnych wniosków.

Czy Černý obraża? A może naigrawa się z tego, co naprawdę śmieszne – a często odwrotnie – straszne? Taki śmiech przez łzy.

Rzeźby Davida Černego stoją na straży wartości i czes­kości, której mianownik stanowi poczucie humoru. Przypominają, jak niebezpieczna jest władza oddana w ręce miernot. Dają do zrozumienia, że kultura, jeśli ma się rozwijać, nie może być ograniczana przez instytucjonalne wytyczne. Czuwają nad przestrzeganiem wolności słowa i przekraczają granice. A nam, Polakom, udowadniają, że przydałoby się nam trochę dystansu do samych siebie.

PS David Černý i Tomáš Sedláček zostali zaproszeni do wzięcia udziału w Open Eyes Economy Summit 2018. W następnym numerze „Open Eyes Magazine” z pewnością podsumujemy ich wystąpienie. A naszych czytelników serdecznie zapraszam na wycieczkę do Pragi i Pilzna szlakiem opisanych tu instalacji – niezwykłe doznania gwarantowane!

Mateusz Zmyślony