Nr 4

Nowe stare śmieci

Recycling Band w rozmowie z Szymonem Matlągiem
RECYCLING BAND – zespół, który łączy brzmienia elektroniczne i tzw. śmieciowe, korzystając z własnoręcznie wykonanych instrumentów. Tworzywem są niepotrzebne przedmioty, często śmieci i odpady, które zyskują nowe życie.

Zepsuta mikrofalówka. Zużyte butelki po wodzie. Rozbite, odrapane drzwi. Stary wąż ogrodowy. W czasie, gdy Ty zastanawiasz się, jak je zutylizować lub do jakiego pojemnika wrzucić, oni myślą już o designie nowego instrumentu. Recycling Band to jeden z najbardziej oryginalnych zespołów w Polsce. Śmieciowa muzyka w ich przypadku nabiera zupełnie nowego znaczenia!

Szymon Matląg: Zasadnicze pytanie – skąd pomysł na granie na odpadach?

Recycling Band: Jak to mówią – potrzeba jest matką wynalazków. Kolega Kamil Kędzierski jeszcze w czasach studenckich bardzo chciał mieć gitarę basową. Niestety ograniczał go budżet. Na szczęście jednak nie ograniczała go wyobraźnia. Kamil od zawsze był majsterkowiczem, dlatego w ślad za pomysłem poszła jego natychmiastowa realizacja. W ten sposób z butelki po wodzie z dystrybutorów biurowych powstała nasza pierwsza gitara basowa, zwana dziś butlobasem. Początkowa zajawka szybko przerodziła się w pasję – zaczęły powstawać pozostałe instrumenty, m.in. gitara elektryczna, perkusja. W tym momencie w swoim wyposażeniu mamy 24 różne instrumenty w pełni skonstruowane z odpadów.

SM: To całkiem pokaźny dorobek. Co wchodzi w skład waszego instrumentarium?

RB: Jednym z najbardziej zaawansowanych instrumentów, których używamy, jest klawiszon. Jest to 4-oktawowy szarpany instrument, któremu konstrukcyjnie najbliżej jest do klawesynu. Podobnie jak w klawesynie struny są szarpane, jednak z tą różnicą, że wibracje wzbudzają… ząbki grzebienia. Oprócz niego mamy 3 butlobasy, 2 butlogitary, butlogitarę akustyczną, halunobas (z którego konstrukcją wiąże się ciekawa historia), 2 perkusje z odpadów, butloskrzypce, perkusonalia wykonane z bębnów pralki, ukulele oraz ukulelebas, freakfret, ekotrąbkę, flet sprzeczny, mikrobutlogitarę, turbodeskę, 2 klawisze, sampler oraz tubafon. Posiadamy także kolekcję instrumentów AGD, w których skład wchodzi m.in. mikrofalogitara oraz mlekobas. Nazwy wydają się egzotyczne, jednak dobrze oddają charakter instrumentów. Co ciekawe, wykonanie żadnego z nich nie kosztowało więcej niż 30 zł, a większość wymagała od nas jedynie czasu spędzonego przy ich projektowaniu i produkcji.

SM: Skąd bierzecie materiały do wykonania instrumentów?

RB: W produkcji naszych instrumentów wykorzystujemy: butle po wodzie mineralnej, puszki, wiadra, zbędne deski, elementy starych mebli, rowerów, niepotrzebne sprzęty AGD oraz wiele, wiele innych. Większość z nich przynoszą nam nasi znajomi, część znajdujemy sami.

SM: Czy używanie odpadów do tworzenia instrumentów przybiera w waszym przypadku formę jakiegoś ekologicznego manifestu?

RB: Chcemy pokazać, że można w kreatywny sposób wykorzystać przedmioty, które – mogłoby się wydawać – utraciły swoją przydatność. Muzyka od zawsze była niesamowicie istotnym elementem naszego życia, jednak dzięki instrumentom odpadowym nabrała zupełnie nowego znaczenia! Wychodzi na to, że wymyślanie i konstruowanie instrumentów przynosi nam równie wielką radość co komponowanie piosenek czy dawanie koncertów.

SM: Czyli sam proces konstruowania instrumentów jest dla was czymś w rodzaju wyciszającej terapii?

RB: Nie tylko! Czasem to po prostu świetna zabawa, czasem lekcja pokory i cierpliwości, a czasem… stres i podniesione ciśnienie. Chyba nigdy nie zapomnę sytuacji, gdy lecieliśmy na trasę do Kuwejtu. Godzinę przed odlotem okazało się, że nasz bas jest za duży, żeby zabrać go na pokład samolotu. W błyskawicznym tempie podjęliśmy decyzję o zastąpieniu ubrań w walizkach potrzebnymi narzędziami (szlifierki, młotki, wiertarki). Miny celników na lotnisku były bezcenne. (śmiech) Po przybyciu na miejsce wyruszyliśmy na poszukiwanie elementów potrzebnych do wykonania konstrukcji. Budowa instrumentu zajęła nam całą noc. Następnego dnia zagraliśmy 3 koncerty na basie stworzonym w hotelowej łazience. Ta przygoda dała nam poczucie niesamowitej solidarności, ale także wolności.

SM: Mieliście trasę w Kuwejcie? Brzmi świetnie!

RB: Byliśmy jednymi z gości dużego festiwalu, na który zjechały się najpopularniejsze „mamtalenty” z całego świata. Około tygodnia koncertowaliśmy, m.in. dla kuwejckiej telewizji Al Watan. Z tymi występami wiąże się mnóstwo świetnych wspomnień. Publiczność była naprawdę wspaniała! Oddawali nam swoją radość w fantastyczny sposób, niesamowicie cieszyli się z tego, co im proponujemy. To było dla nas ważne wydarzenie – zarówno spotkanie z tą kulturą, jak i doświadczenie tak ogromnej radości i zaangażowania w wykonywaną przez nas muzykę.

SM: A co dla Recycling Band jest najważniejsze w muzyce?

RB: Właśnie to, żeby dawać ludziom radość. Żeby można było się przy tym bawić, zapominając o codzienności. Staramy się, żeby nasze instrumenty były pokazem pomysłowości i fantazji. Świetnie bawimy się przy ich projektowaniu i tworzeniu. Chcemy, żeby ta radość udzielała się ludziom, gdy wykorzystujemy nasze projekty w praktyce.

SM: Czy jest – i jaka – różnica w brzmieniu między instrumentami tradycyjnymi a waszymi?

RB: Różnice da się zauważyć, chociaż staramy się, żeby nasze instrumenty wiernie oddawały dźwięk tych tradycyjnych. Jednak sposób ich wykonania w dużym stopniu różni się od oryginalnego: różnica materiału użytego do konstrukcji, montowania naciągu – dlatego nie sposób uniknąć pewnych odstępstw. Ciekawe jest też to, że każdy instrument wykonujemy z innego materiału – myślę, że te rozbieżności niekoniecznie są efektem jakichś nieprawidłowości, a raczej pozwalają wyróżniać się naszym instrumentom na tle tych, które „udają”.

SM: Zastanawiałem się, czy fakt, że sami konstruujecie instrumenty w sposób tak ekstrawagancki i nieszablonowy, wpływa na poszukiwanie nowych brzmień (np. tubafon)?

RB: To prawda, tubafon jest oryginalnym instrumentem, ale nie jest to w 100 procentach autorski pomysł. Podobny instrument został wykorzystany w kompozycji Krzysztofa Pendereckiego 7 bram Jerozolimy, z tym że w tamten uderzało się od dołu, natomiast w nasz uderza się od góry. Jednak możliwość budowania instrumentu od początku do końca wpływa na poszukiwanie i modelowanie brzmienia, co pozwala też wprowadzić ciekawą jakość do zespołu. Poza tym nie eksperymentujemy jedynie z dźwiękiem. Sam wygląd instrumentu jest też bardzo istotny. Przykładowo, instrument, który został przerobiony ze starej, poczciwej Vermony, brzmi jak stara Vermona, tylko wygląda zupełnie niebanalnie.

SM: Koncerty koncertami, ale co z aktywnością studyjną? Czy 2019 r. przyniesie album Recycling Bandu?

RB: Cały czas pracujemy nad debiutanckim materiałem. Nie chcemy zdradzać zbyt wielu szczegółów, natomiast mamy nadzieję, że album, który się ukaże, będzie naprawdę fajnym podsumowaniem naszej dotychczasowej drogi.

SM: Czego zatem możemy spodziewać się po waszym debiutanckim materiale?

RB: Przede wszystkim radości. Bo tego nam wszystkim potrzeba! W czasach, kiedy bad news is good news, najważniejsze jest to, żeby nie załamywać się z powodu złych wiadomości. Niestety, człowiek ma skłonność do tego, żeby pamiętać to, co złe, a zapominać o tym, co dobre. Chcemy wspierać ludzi, wywoływać w nich dobre emocje i dawać powód do radości. Tak, żeby w każdy nowy dzień wchodzili tanecznym krokiem!